Pycha zawsze kroczy przed upadkiem

Wicepremier Morawiecki rzucił w eter:
– Nie martwię się o te cztery lata ponieważ jestem pewien, że będziemy rządzić co najmniej 12 lat – do 2027 roku.

No, to ja przemycę w cieniu tych premierowych słów, że chciałbym Karatem opylić… Bajkał i jakoś tak pysznie jestem przekonany, że mam większe szanse na realizację niż wicepremier na swoją.

Otóż ten temat (zmierzenie się z zimowym Bajkałem) chodzi za mną od pewnego czasu. Ponieważ zima się nam kończy a ja chwilowo oddaję się rekonwalescencji po zabiegu operacyjnym, to sobie bezpiecznie marzę. Marzę i rozważam warianty wszelkie. np. pomysł na przygotowania mam również premierowy.

W Polsce, to niezbyt popularny sposób, na spędzanie zimowego czasu w terenie, a idzie o łyżwową turystykę długodystansową. Tak sobie zaś rozważam przygotowanie łyżwowe, jako padgatowkę terenową stricte sensu, pozostającą równolegle alternatywą do kontynuacji gdyby tak np. Karat zaniemał się nagle. Odmówił znaczy współpracy.

Fakt, że na łyżwach jeździłem w czasach, których już nie pamiętam, poza epizodem na studiach i kilkanaście lat później, kiedy to przyszło mi do głowy, by z rodziną zaszaleć na lodowisku Stoczniowca – wpływa na mnie mobilizująco.
Mojej żonie na pewno zaś przywróciło by chwilowo dobry humor – owe wspomnienie z ostatniej, lodowej potyczki. Nie wiedzieć czemu, przyjąłem za pewnik, że z jazdą na łyżwach jest jak z jazdą na rowerze… Tej się podobno nie zapomina… Z ujęciem tej odległej perspektywy wiem, że będę zaczynał od zera.

Tym czasem na dobranoc, oddaję się lekturze Przewodnika Krajoznawczego Ziemi Puckiej z 1989-tego.