Mamy Jożina!
No więc, jest sukces!
Wracamy do obozu podsumować misję. Jożin nie wygląda na takiego, co miały zaraz uciec, więc zajmujemy sie przez chwilę sobą.
Po krótkiej euforii pojawiły się pierwsze refleksje. Jest pomysł, by go zabrać do Koprivnic, zresztą nalega na to sponsor i oficjele z Tatry. W tym celu wracam po naszego kolegę i zabieram go z polany, bo sam nie bardzo jest w stanie się ruszyć.
Posadzimy go na…
W końcu zapada, jedyna słuszna (naszym zdaniem) decyzja. Deleguję dr Honzika do złożenia oświadczenia prasowego. Już rozdzwoniły się telefony. Wszyscy trąbią o sukcesie… Dawać Jożina. To złoty interes… Sprzedamy go mediom za grubą kasę…
– A ch… sprzedacie! Dekoncypuje doktor i kompensujemy się wzajemnie.
Redaktorek z magazynu najpierw zbaraniał, a potem zaczął grozić.
– Powiedz mu doktorze, że zasięg pada i się po prostu wyłącz.
Zapadła cisza…
Wyniosłem nieświadomego Jożina w krzaki…
W pazury dostał flachę. Ostatnia fota na pożegnanie:
i zatarliśmy za nami wszystkie ślady.
– Co tera będzie, jak bez Jożina wjedziemy do Koprivnic? Frasuje się doktor.
A no nic nie będzie… ucinam temat. Powiemy, że okazał się cwańszy od nas wszystkich i spierdolił w bagna. A chaszcze były takie dodasz, że… itd. Już ty coś wymyślisz. A nie jak ty, to ja… 🙂 Zresztą materiał niezbity jest na dowód i to musi wystarczyć. Foty niech se sprzedają, a nie Jożina… Pamiętasz, jak załatwili King Konga…? No!
Przybiliśmy se piątkę i zaczęliśmy się pakować. Jeszcze tylko konferencja prasowa w Muzeum Techniki Tatra i wio do domu.