Magda

Jest płaska jak decha, urody co najwyżej przeciętnej, mocno wątpliwej ale… jest Rosjanką. To nic nie znaczy poza tym, że jest pracownicą rosyjskiej firmy skupiającej zawodowych przewodników niemal po całym świecie. Magda jest jedną z nich. Zatrudniona w Navitel`u.
Żona zgodziła się ją zabrać a ja z dzisiejszej perspektywy mogę powiedzieć, że wpuściłem do Wieśka konia trojańskiego…

By zlikwidować gorycz jaka po niej pozostała i w ogóle móc dalej pisać, wtłoczyłem w siebie 300gr czekolady mlecznej z orzechami… Nie pomaga ale zepnę się, bo prawda o Magdzie powinna wypłynąć jak… Z trudem przychodzi mi pisać o tym dalej ale samo wyjdzie w praniu, jak nas prowadziła, gdzie zaprowadziła i dlaczego wyraz „donikąd” wywołuje u mojej żony skurcze żołądka do dzisiaj a mi nieprzerwanie od dwóch tygodni drga brew prawa. Czasami lewa.

Miała nam pomagać w trudnych sytuacjach wyboru, znaczy czy jechać np. w prawo czy w lewo (stąd te drgania u mnie), zwłaszcza wtedy, kiedy zdania lokalnych znawców dróg były, że tak powiem podzielone o ile szło, czy w ogóle da się dojechać, przejechać i czy na pewno Golfem. Przykładowe odpowiedzi:
1. Śmiało możesz pan jechać.
2. Nie jestem pewien… Traktor przejedzie… Wiecie, co to traktor?
3. Tam nie ma drogi.
Jeżeli dałem dojść do głosu Magdzie ona artykułowała:
4. Jedź tą drogą pięć kilometr.
A po pięciu kilometrach:
5. Opuściłeś trasę.

Gdzie te czasy, kiedy jechaliśmy Lublinem na Biesowisko w Bieszczady z Gdańska i Kuki przejął rolę Krystyny Czubówny, próbując przeprowadzić nas przez Świętokrzyskie… Nawigował elegancko:
– Na pierwszym skrzyżowaniu skręć w prawo. Na rondzie jedź, gdzie chcesz…

Magda przeszła samą siebie, kiedy ostatniego dnia w Serbii próbowała mnie wpuścić na prostej drodze w maliny. Nie skontrolowałem mapy i nadłożyłem przez to 50km fundując sobie kompletnie niepotrzebny Tour de Banat. Jadąc z tego (i nie tylko z tego) tytułu w potężnym niedoczasie stanąłem na jakimś rozjeździe przed Vrbasem i niepewny dalszej drogi wyciągam mapę. 
Naszym dzisiejszym celem jest dotrzeć do Harty w HU i nie rozbijać się w nocy.
Podchodzi do mnie Serb „znikąd” i żona jest pewna, że to kolejna spontaniczna pomoc będzie w stylui – nie wiesz, jak jechać? – ale nie… To mnie Serb prosi o pomoc pytając czy mam kable do odpalenia aku w jego aucie…

Noł problem. Strażnik tylko westchnęła ale wie dobrze, że nie ma wyboru, bez względu na okoliczności. Nie ma innej opcji i kombinowania, należy pomóc, tym bardziej, że mamy możliwości.
Parkuję via jego auta, podpinamy kable, do których muszę się wcześniej dostać wywalając połowę bagażnika… 😀
Ale nie możemy odpalić jego silnika. Serb sugeruje, by wyciągnąć moje aku i z niego odpalić ale nie mam długiej, nasadowej 10-tki.
Skoro mamy taką sytuację, to mówię mu, że ma na bank zwarcie w celach i jego aku i tak nadaje się na śmietnik jedynie.
W czasie między podjeżdżają już jego kumple i po przybiciu 5-tki mogę się zwijać.

To była jedyna sytuacja, w której zmuszony byłem podnieść maskę silnika Wieśka (nie licząc zwykłego serwisu płynów).

Przy okazji Magdy, z innych pomocy naukowych zabrałem:
– Przewodnik po Serbii zły. Zły, bo powinienem zabrać inny z tych, które posiadam. Skusiła mnie jego mała objętość a każdy wie, że im większa objętość, to więcej napisane… Tym właściwszym byłby z serii NG Laurence Mitchell`a. Jest to wydanie co prawda z 2008-ego roku ale Studenica, Sopociani czy cały szereg meczetów stoją w niezmienionej formie do dziś. Podrosły może nieco lipy na Fruszkiej Gorze czy dęby na stokach Kukavicy ale poza tym niewiele się zmieniło. No, tak wyszło. Po prostu niektórych opisów mi (co do SRB) zwyczajnie zabrakło.
– Mapy SRB Sud i Nord wyd. freytag&berndt w skali 1:200 000. Zacytuję samych Austriaków:
Freytag & Berndt, znakomite austriackie wydawnictwo, którego wiedeńskie początki sięgają 1770 roku, jest znaczącym graczem na rynku publikacji kartograficznych. W zgodzie z tradycją firmy, przyświeca mu jeden cel – doskonalenie swojej oferty tak, by jak najlepiej spełniała oczekiwania nawet najbardziej wymagających klientów.
Brzmi ładnie ale to g… prawda. Tyle i aż tyle reklamy. Pomylone numery dróg i wiele innych. Jakość ukraińskich atlasów drogowych.
– Instrukcja obsługi i napraw Golf 2 (pozdrowienia dla Remika… :)).
– Trochę klasyki literatury bałkańskiej.

Z przyborów campingowych zestaw ubiegłoroczny wzbogacony drugą matą samopompującą dla mnie.

Do Wieśka Kantry to, co wymagają w SK plus podstawowy zestaw kluczy, trochę drutu plus pasek klinowy, resztkę płynu chłodniczego i… to wszystko.

Wiesiek (nie będzie już nazywany „Wieśniakiem”, mknął po bałkańskich drogach jak strzała.

P.S.
Po komentarzu Remika dodaję fotkę Magdy w trakcie pracy… 😉