Szczerze pisząc lokuję się w grupie, która unika turystycznej stonki. Nie muszę specjalnie tłumaczyć zjawiska ale…
W linii prostej mam 4km do plaży w Jelitkowie. W sezonie panuje tu najbardziej pospolity gwar, jaki można sobie w wyobrazić w takim miejscu. Mnóstwo ludzi, tłok, ch-styczny aromat fastfoodowej kuchni i szum.
Hm… Nie da się w tym wytrzymać ale od czasu do czasu lubię w tym szumie… pobyć. Przypomina mi to „smaki” dzieciństwa. Zasadniczo, to się niewiele zmieniło. Pakujemy do rowerowego kosza Strażnika Domowego kanapki, termos, kiszone ogórki, kilka chłodnych (jeszcze) piw i pedałujemy nad morze.
Żonie stawiam leżaczek, sobie krzesło, wystawiam gębę do słońca, otwieram piwo i… siedzę. Cała magia jest w tym „nicnierobieniu”.
– Co robisz?
Nic.
– Przecież wczoraj nic nie robiłeś.
Nie skończyłem.
Dzisiaj naszym celem jest Ohryda. Jedziemy tam po to, by nic nie robić. Na pewno są tam jakieś plaże itd. Chodzi o te „itakdalej” właśnie. Będziemy się nimi delektować.
Na dzień dobry tymczasem:
Po drodze Gostiwar, Park Narodowy Mawrowo, Debar…
Debar leży w bezpośrednim sąsiedztwie Albanii, co ma wpływ na atmosferę i klimat miasta.
Epizod 1.
Siadamy na kawę. Kawę stawia mi… żebrający chłopiec.
Epizod 2.
Meczet. Mój Strażnik Domowy nigdy w rzeczonym nie była. Ma więc to już za sobą:) Wygrała ciekawość przed strachem i przed Imamem, który okazał się młodym, bo jeszcze przed 30-stką – szefem lokalnej, islamskiej społeczności. Do tego gościnnym. Akurat trafiliśmy na salat.
W obecności Imama po meczecie oprowadził nas Macedończyk znakomicie komunikując się z nami w języku… polskim. Góra z górą się nie zejdzie ale Macedończyk z 25-cio letnim stażem w upadłych Domach Towarowych Centrum, z nami – czemu nie?:) Mały ten świat.
Chciał nam już organizować pobyt na miejscu ale jeszcze tego dnia chcieliśmy się urządzić w okolicach Ohrydu więc wypadało pożegnać się możliwie jak najszybciej.
Strażnik Domowy pragnie komnaty i wygodnego łóżka… Proszę bardzo:)
Znalezienie noclegu, nawet w szczycie sezonu, nie stanowi problemu. Większym jest darmowe parkowanie.
Szybko rzucamy się w oczy rowerowym naganiaczom i negocjujemy duży, dwupokojowy apartament z klimatyzacją i pełnym zapleczem kuchennym za 25€. Wszystko ok, tylko klimatyzacja nie rabotała tak jakbym sobie tego życzył. Ostatecznie noc spędziłem na balkonie ale pełnego snu nie uświadczyłem. To jak spać w sezonie z otwartym oknem na sopockim Monciaku.
Nasz apartamentowiec stał co prawda na uboczu (do bulwaru w linii prostej z 500m, do centrum tyle samo) ale co tam… raz się żyje i nie śpi:)
Organizacja zaopatrzenia i na plażę.
Po ablucjach trza zakosztować Ohrydu baj najt. Nie mam specjalnych oczekiwań. Jest dużo taniej niż w Sopocie i mi to wystarcza. Dzisiaj historią miejsca się nie zajmujemy. Wtapiamy się w otoczenie i celebrujemy.
O jednym, będąc w Macedonii trzeba koniecznie wspomnieć.
Ten biznes będzie się tu kręcił wiecznie. Czy to Macedończyk, Turek, Albańczyk czy Cygan – wszyscy muszą wyglądać.
A tu…?