Plan prosty, turystyczny.
Wracamy do Nowego Bazaru i w Raszce zatrzymujemy się na krótkie zakupy. Świeże owoce i w drogę do kurortu Kopaonik.
Przed granicą z Kosowem odbijamy w wąską, górską drogę. Dwójka, trójka, dwójka, trójka i tak na samą górę. Na niej mrowie turystów. Z trudem parkujemy i udajemy się na spacer. Ścieżka prowadzi nas do dolnej stacji narciarskiej. Strażnik Domowy dzisiaj jest bez formy (czy też bez należytego obuwia) ale ja mam ochotę trochę zedrzeć zelówki…
Serpentynami zjeżdżamy w kierunku wschodnim. Po tej stronie gór upał staje się nieznośny. Zatrzymujemy się w Brus, by coś przekąsić ale miasto jest jak wymarłe, do tego właśnie naprawiają trakcję przy pierwszym barze i jakoś nie możemy trafić w kolejny. Mimo wczesnej pory decydujemy się jechać od razu nad jakiś zalew. najbliższy, to Ćelije. Niech będzie… W tym skwarze tylko chłodna woda siły nam doda.
Pół godziny później docieramy nad zalew. Od strony głównej drogi są dwa kąpieliska ale jest niedziela i jest kupa luda, za to miejsca pod namiot ze świeczką szukać. No dobra… Kupuję cztery litry piwa i będziemy szukać miejsca po drugiej stronie. Tam z kolei same szuwary z uciążliwym dojazdem, wbijam się więc gruntowa drogą niemal do końca i znajduję zjazd do samego jeziora. Robię rekonesans.
Wygląda na prywatny teren ale nie ma problemu. Możemy rozbijać szator!