Komunia rzecz święta

 Z początkiem maja wiosna rozkwitła w pełni. Puzatek dociągnął do drugiej klasy.
Do kościoła maszeruje biało czarny pochód. Dziewczynki w białych sukniach, chłopcy w czarnych garniturkach. Jedni z muszką, drudzy z krawatem, inny ze wstążką przy białym kołnierzyku. Wszyscy z ogromnymi świecami w dłoniach.
Pochód jest zdyscyplinowany i zwarty… No, z jednym małym wyjątkiem. Ów jeden, to chłopczyk maszerujący z boku. Powiedzmy, że rozrabiał.
Pewnie innemu byłoby głupio, ale nie temu młodemu apsztyfikantowi. Włożył se świeczkę pod pachę, wsadził ręce w kieszenie i maszerował zawadiacko.
To oczywiście nasz Puzatek. Śmiesznie wyglądał. Śmiesznie z dwóch powodów.
Jako jedyny szedł w krótkich portkach, a jego nóżki przypominały dwa krzywe, sękate kije. Z pochodem kontrastował okrutnie.

Na domiar złego, w pewnym momencie, spod pachy wysunęła mu się świeca i padając na chodnik przełamała się równo w połowie… Konsternacja? Nieee…
Zdenerwowało to księdza, który zwrócił Puzatkowi uwagę:
– Czego trzymasz ręce w kieszeni?!
Bo szukam chustki, proszę księdza!
– Dwoma rękami naraz?!
Bo nie wiem, w której jest kieszeni…

Wszyscy byli poddenerwowani. Udzielało się to również księdzu. Jeszcze wczoraj obiecał przesunąć ceremonię tak, by dzieci zdążyły na Skarb w srebrnym jeziorze, który to film miał być pięknym finałem niedzielnego Teleranka. Taka była magia tv wtedy…

Winnetou to jedno, a finał komunii, to drugie. Jeszcze w piątek w domu Puzatka pojawił się jakiś dziwny, ogromny wór.
Puzatek był na tyle bystry, by łatwo powiązać ten fakt z Komunią!
– Tato, co ta za wór? Zadał, tak niby z głupia franc pytanie. Bardziej tak nawet w eter, niż personalnie.
To biurowe szpargały. Rzucił niedbale ojciec i szelmowsko łypiąc Puzatkowi w oczy, nad wyraz niedbale, zapalił sporta.

Choćby i Puzatek 10 świeczek połamał, nic nie było tego dnia takiego, co by zdolne było wytrącić go ze stanu podniecenia, które wniósł rzeczony worek.

Ceremonia ciągnęła się, jak flaki z olejem.
W końcu zapadły długo oczekiwane słowa:
– Idźcie w pokoju ducha…
Puzatek pognał, co sił do domu! Puzatkowi pozostają jeszcze do pokonania 3 piętra, to znaczy 4 etaże.
Teraz tak się już bloków nie buduje, by centralnie nim biegła rozległa klatka schodowa, pozostawiającą „słup powietrza” o wymiarach 5m x5m. Nie dość, że po schodach więc, to jeszcze po galeryjkach trza ganiać.
No więc wtóre więc, Puzatek gania. Sadzi po kilka stopni… W końcu dopada drzwi! Naciska klamkę i hamuje w dużym pokoju…

Gra telewizor Lazuryt. Z głośnika dobiega muzyczny motyw przewodni Winnetou. A przed telewizorem?…
Stoi on! Pomarańczowy, ze srebrnymi błotnikami!
Stoi: SKŁADAK WIGRY 2!!!

A jeszcze kilka dni wcześniej sprawy się miały zupełnie inaczej…
Puzatek, to koleś, który urodził się tego samego roku, m-ca i dnia, co ja.
Co ciekawe ma siostrę starszą o dwa lata i ja też…
W cale nie miał takiej ksywki. Tak jakoś wyszło w tekście, ale jako osesek był strasznie puzaty, podobnie jak ja, to fakt.
Pewnie by się wkurzył deko, gdyby dowiedział się, że go Puzatkiem nazwałem.
Na pewno wkurzyłby się, bo to Kozak straszny był. Kozak przez duże K świadomie i w dowodzie mego skromnego uznania dla kumpla napisałem.

Pomarańczowe Wigry 2…

Ech… O Hanusiku dowiedziałem się od Puzatka.
1970 rok. Zwycięstwo w morderczym wyścigu Dookoła Algierii p. Zygmunta odbiło się szerokim echem na dzielnicy. Kto go dziś pamięta?
Hanusik, to był idol Puzatka. Nie Szurkowski… Hanusik. Ale wiadomo… Królował Wyścig Pokoju. Królował i… słusznie!

Po co ja Wam o tym truję?
Pamiętam, z długich czasów komunistycznego AWF-u jednego trenera pływania, z którym mieliśmy poważną (ale tylko chwilami) nieprzyjemność dzielić czas nauki pływania w ramach programu nauczania.
Słynne hasło: „ja was kurwów ponauczam!” wstrząsało na tyle psychą, że ja po zaledwie jednym semestrze z Panem Trenerem zapier… delfinem, jak się patrzy, wcześniej kojarząc (i słusznie) ten styl tylko z ssakiem popularnym (a chciałem napisać rybą).
Tak se więc przez chwilę pomyślałem, że też ponauczam ciut kolarskiej historii ale… Pedagog ze mnie, jak z koziej dupy neseser. Niby ładny…

Pomarańczowe Wigry 2…

To piękna historia walki…