Dzięcioły podlaskie dwa

Są tam.

Tuż przed piątą budzi mnie parka dzięciołów. Pan tłucze seriami, pani krótkimi frazami. Taki mądry teraz jestem, jak doczytałem. O 5.20 dzwoni budzik w telefonie. Zbieram się. Pakowanie nadzwyczaj szybkie.


Na zewnątrz zimno, wietrznie. Dzięcioły tłuką zawzięcie. Staram się je wypatrzeć. W końcu dostrzegam jednego, zaraz potem drugiego… Pstrykam koronie fotę.

Są tam te młotki dwa.

Parę minut po 6-stej staję z ruskiem przy słupku. Buty mokre. Stoję w podwojnej skarpecie i w folli. O 6.20 podjeżdża PKS. Uff… Kierowca zabiera mnie aczkolwiek niechętnie. Do Białego bilet kosztuje mnie 15.50zł.

Romejki – rankiem 6.00
Ze 20 lat nie jechałem PKS-em… Znaczy takim.

7.40 wysiadam przy dworcu PKP w Białymstoku. Przygoda się dla mnie kończy.

Na dworcu kawa 7zł. WC 2zł. Tyle wydałem w 5 minut. Przez cztery dni na podobne potrzeby w terenie ledwie 17zł. 10.25 mam regio do Elku mam więc czas doprowadzić siebie i rower do porządku. Buty wysuszyć. Poczytać o ziołach…
Krótko ale intensywnie. 2 przewsiadki. W Ełku i Olsztynie. Po drodze ciekawi ludzi spotykam ale im warto poświęcić osobny rozdział… Wspomnę tylko o pani Halinie, r0cznik 1941, która kilka lat temu straciła praktycznie wzrok (ruska jednak , jako starszy model rozpoznała!) i po chwilowym załamaniu „ruszyła w świat” ucząc się go od nowa.