Czekolada gorzka…

Gorzka czekolada wcale nie jest… gorzka.
By „być czekoladą” zgodnie z unijnym rozporządzeniem z 2003r. MUSI zawierać cukier. W ogóle – by być czekoladą – MUSI zawierać cukier:)
Na zdrowie.
 
P.S.
Gorzka czekolada (która nie jest gorzka) ponoć nie ułatwia życia kowitowi ze względu na związki… Nie wiem, czy chemiczne ale wiem, że dzisiaj kowit to doskonałe narzędzie w rękach sprawnego, „bezosobowego” marketingu.
W ogóle za genialne posunięcie uważam powiązanie kowita z chorobami współtowarzyszącymi.
Otóż ma nasz kowit bardzo silną konkurencję, działającą w tej samej branży. To… grypa. Minus grypy, że nie przypisano jej łatki – bezobjawowa. No, bo zasadniczo nie można było tego zrobić, bo ponieważ prawie każdy obywatel planety zna jej objawy, nawet jak nie zna.
 
Bezobjawowa grypa, to… katar. Toć każdy wie, każdy przeżył. Objawowa grypa, to już inna liga. Są dwa rodzaje jej objawów. Lekka i ciężka. Lekka, to kilka dni wolnych. Ciężka, to kotwica przy wyrze. 
I tu spróbujmy znaleźć cechy wspólne z kowitem. Rocznie (dwu-sezonowo) choruje na grypę objawowo (sic!) między 3 a 5 milionów osób. Ciężko przechodzi ją… kilkaset tysięcy ludzi. I co…? I nic. Nikt nie pyta się o choroby współtowarzyszące… Statystyki są publikowane co tydzień. Nauczyliśmy się z grypą żyć mimo „traumy” po „hiszpance”.
W latach 1918-1920 w Warszawie zmarło na nią (razem z zapaleniem płuc) 2000 osób. Stolica RP liczyła wtedy 820 000 mieszkańców. Jaki to % warszawskiej populacji…? Wygląda na to, że hiszpanka lepiej sobie radziła na… wsi. Jak podawała prasa, trup ścielił się gęsto a chorowali niemal wszyscy. No i w Krakowie hiszpanka się rozszalała, bo w liczącym 180 000 mieszkańców mieście w okresie przesilenia  na grypę i zapalenie płuc w pierwszym tygodniu epidemii zmarły 3 osoby, „w drugim 49, w trzecim 55, w czwartym 98, w piątym 87, a w ostatnim od 13 do 19 mieszkańców.
 
No cóż… Spiskowo domniemam, że przyrost ofiar kowita związany jest li tylko z katastrofalnym stanem służby zdrowia planety PL i rządowych decyzji, bo kto tam będzie się wysilał za te kilka tysięcy złotych? Oni tam w tym rządzie wymyślili, że za te kilka tysi, to normalny człowiek zrobi niewiele. Więc powołali setkę ministrów do rozwiązywania problemów. Niestety w starym systemie… Czy się stoi czy się leży…
No, bo skoro wszystko leży…?
W jakiś sposób podzielałbym takie podejście – ograniczające drastycznie „chorym” dostęp do owej nędznej służby ale zrobiłbym to… odpłatnie. Oczywista przestałbym przy tym pobierać obowiązkowe składki na utrzymanie trupa. A trupów jest kilka – związanych całunem systemu. Niestety ważniejszych od trupów pospolitych ale…
Tak był od zawsze.
 
A normalnie, to jak jest…? Jak umiesz liczyć, to licz na siebie. O ileż tańsze byłoby „państwo”, gdyby takie rozwiązanie przyjąć – a tak naprawdę do takiego rozwiązania wrócić..? Tańsze – jakby obligatoryjnie ale ważniejsze – ludzie byliby bardziej odpowiedzialni za siebie. Ludzie odpowiedzialni za siebie tworzą trwalsze wspólnoty, o ile wspólnota umożliwia im taki byt.